Forum Simple Plan Strona Główna

Drugie Fajne opo o SP xD
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Simple Plan Strona Główna -> Twórczość własna
Autor Wiadomość
Muerta
Zbieram pieniądze na plakietkę SP


Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Czw 17:50, 16 Lip 2009    Temat postu:

Wrzucaj. Będę miała co czytać xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Groszek x]
Mam singiel SP


Dołączył: 10 Lip 2009
Posty: 1837
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Karlino
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Czw 20:40, 16 Lip 2009    Temat postu:

Jak więcej napiszę ok?Na razie mam tak. ok. 9 stron na wordzie;]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Muerta
Zbieram pieniądze na plakietkę SP


Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Czw 21:00, 16 Lip 2009    Temat postu:

To w takim razie czekam :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Groszek x]
Mam singiel SP


Dołączył: 10 Lip 2009
Posty: 1837
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Karlino
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Czw 23:15, 16 Lip 2009    Temat postu:

No luuz xD..Tylko dam to w nowym temacie i jak coś to Cię powiadomię

PS.Na allegro znalazłam idealną koszulkę dla Pierre'a.
--> [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Muerta
Zbieram pieniądze na plakietkę SP


Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Pią 17:07, 17 Lip 2009    Temat postu:

O , hahahaha xD On Piernikiem był zawsze , w każdej postaci . Ciachopiernik.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Groszek x]
Mam singiel SP


Dołączył: 10 Lip 2009
Posty: 1837
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Karlino
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Pią 17:36, 17 Lip 2009    Temat postu:

No takk.Od urodzenia<lol2>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kabaczek
Zbieram pieniądze na plakietkę SP


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Sob 20:31, 18 Lip 2009    Temat postu:

Yellow_Light_Colorz_PDT_04 Yellow_Light_Colorz_PDT_04 idealnie pasuje

Groszek, czekam na Twoje twórczości Yellow_Light_Colorz_PDT_07 Yellow_Light_Colorz_PDT_06


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Groszek x]
Mam singiel SP


Dołączył: 10 Lip 2009
Posty: 1837
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Karlino
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Sob 21:08, 18 Lip 2009    Temat postu:

Ze zniecierpliwieniem?;>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kabaczek
Zbieram pieniądze na plakietkę SP


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Sob 23:06, 18 Lip 2009    Temat postu:

no ba! aż wkręca mnie w fotel z niecierpliwości, więc możesz już wklejać Yellow_Light_Colorz_PDT_05

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Groszek x]
Mam singiel SP


Dołączył: 10 Lip 2009
Posty: 1837
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Karlino
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Nie 11:41, 19 Lip 2009    Temat postu:

mam na razie 16 stron na Wordzie...chociaż do 20 dobije to I część wkleję;*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PunK_BaNaNa
Mam dwie płyty SP


Dołączył: 30 Sty 2008
Posty: 3084
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Śro 0:06, 22 Lip 2009    Temat postu:

dzien dobry ;] wiem ze wiele osob musialo dlugo czekac
na moje przyjscie tu! milego czytania



- Masz iść do fryzjera. – poleciłam mu czując jak jego dłonie delikatnie skradają się po mojej nodze.
- To dla Claire. – stwierdził Pierre.
- Żebym was myliła? Idź do fryzjera. Wyglądasz jak po ciężkiej depresji.
- Nie pójdę perełko.
Spojrzałam na niego wzburzona i zmierzyłam wzrokiem. Ludzie w kawiarni szpitalnej byli zajęci swoimi sprawami, więc nie widzieli tej zakochanej pary w rogu sali. Przyglądając się mojemu mężowi, który miał rzeczywiście dłuższe włosy, o wiele dłuższe niż normalnie dochodziłam do wniosku, ze powinnam go zostawić, bo przestaje o siebie dbać. Spojrzałam jeszcze raz i odkryłam, ze jest tak pociągający, ze aż się we mnie gotowało.
- Skarbie... – uśmiechnęłam się chytrze do niego. – Bardzo długo nie uprawialiśmy seksu.
- Sama nie chciałaś. Twierdziłaś, ze dziecko...
- Jestem na ciebie napalona. – szepnęłam mu do ucha zaczynając powoli całować jego szyję.
Czułam pod palcami jak cały sztywnieje.
- Mój misiek to lubi. – szepnęłam po czym chuchałam mu za uchem.
- Jakbyś nie była w ciąży, ani w szpitalu tak bym cię wybzykał, ze chodzić byś nie mogła, a na samą myśl o mnie dostałabyś silnego orgazmu.
- Jesteś już spragniony.
Włożyłam delikatnie dłonie w jego włosy podnosząc prawą brew do góry. Nie chciałam już się z nim droczyć, bo faceci podczas napięcia seksualnego mogą być nieobliczalni.
- Jestem cholernie spragniony ciebie.
- Też tęsknie za tobą miśku.
Jak to się działo, że byliśmy sobie obcy, a teraz nie potrafimy bez siebie żyć. Jakim sposobem zaniedbuje wszystko na około, żeby być ze mną w szpitalu uśmiechając się do wszystkich na około. Jakim sposobem on zrobił buciki dla maleństwa na drutach?!
**
Widziałam ciągle białe światło i czułam skurcze tak bolesne, ze nie potrafiłam sobie wyobrazić innego, bardziej mocnego bólu. Leżałam sama na Sali, bo Amy gdzieś wyszła, a Gwen dawno nas opuściła. Bałam się, ze coś się stanie. Nie miałam siły się ruszyć, ani krzyczeć. Gdy uświadomiłam sobie, ze jest połowa kwietnia i moje dziecko powinno jeszcze siedzieć przestałam zauważać, ze ten ból istnieje. Przymrużyłam oczy prze następny atak bólu.
- Anette co ci jest? – usłyszałam głos gdzieś nad sobą.
- Wiesz co? Chyba rodzę.

Siedział cicho w poczekalni czekając na to, aż Anette skończy rodzić. Cały spięty i cały zdenerwowany. Gdy usłyszał uwagę Mel, ze Anette rodzi za wcześnie zaczął się trząść. Telefon zaczął wibrować w jego kieszeni, lecz on nie był zdolny myśleć o czymkolwiek niż o niej. Nie rozumiał teraz dlaczego nie chciała żeby był z nią. Po korytarzu rozległ się krzyk. Poznał jej głos, bo jak można byłoby nie poznać.
- Co oni jej robią? – warknął wciskając dłonie w kieszenie spodni.
Jeszcze raz krzyk.
- Zaraz pójdę i ich skrzywdzę! Oni mi krzywdzą moja perełkę.
Mel spojrzała na niego z współczuciem i podchodziła do niego, gdy po raz trzeci rozległ się krzyk. Nie wiedział jak to się stało, ale zaczął płakać. Łzy spływały normalnie po jego twarzy nie licząc się z tym, ze ktoś patrzy. Mel objęła go delikatnie.
- Nic jej nie jest. Tak to jest z porodami... – szepnęła.
- To ją boli. Ją to i mnie.
Mel miała ochotę rozpłakać się z nim, bo jej przyjaciółka trafiła na prawdziwy skarb.
Gdy lekarz wyszedł i powiedział, ze urodziła mu się dziewczynka jego łzy się automatycznie wysuszyły.
- A jak moja żona? Mogę je zobaczyć?
- Pani Bouvier zaraz idzie spać, jest zmęczona. Pańska córeczka zaś będzie w inkubatorze pod 5. Gratuluje.
Pierre długo się pytał Mel dlaczego jego córka musi być tam, a nie u niego w ramionach.
Spoglądał na małą kruszynkę z rozpostartymi rączkami. Spała. Jaką ulgę czuł, gdy widział jak jej mała klatka piersiowa poruszała się to w górę, to w dół. I to ogarniające szczęście, gdy się poruszyła jak jej dotknął.

Obudziłam się rankiem spoglądając na zegarek. Wczesna pora... Dotknęłam brzucha czując, ze czegoś już tam nie ma.
- Cześć perełko.
Mój mąż wszedł uradowany mimo podkrążonych oczu i rozczochranych włosów. Wyglądał tak słodko...
- Lekarz powiedział, ze jak chcesz możesz zobaczyć dziecko. – stwierdził z uśmiechem.
- Nie chcę... – szepnęłam ledwie słyszalnie.
- Jak to nie chcesz? – jego przestraszona mina dotknęła mego serca.
- Po prostu nie chcę.





________________________________________

Czasami nawet nie wiedząc dlaczego dzieją się w nas dziwne i na pozór niewytłumaczalne rzeczy. Czasami, gdy przychodzi ten czas, gdy musimy stanąć z odpowiedzialnością za pan brat my zaczynamy zachowywać się jak małe dzieci.
Milczałam przez cały czas. Leżałam na boku wpatrując się w bukiet kwiatów stojących na półce. On siedział w nogach łóżka z nakrytą twarzą. Kątem oka widziałam jak wpatruje się we mnie Amy z pytającą mina. Dobrze wiedziała co się dzieje, lecz nie rozumiała dlaczego. Przecież to ona po porodzie jako młoda dziewczyna powinna się załamać, załamać nie ja. Ta która tak mocno płakała i wyklinała Boga po tym jak się dowiedziała, ze dzieci mieć nie będzie. Czasami Pierre wychodził, lecz na horyzoncie pojawiała się, któraś z dziewczyn. Najczęściej jednak to była Mel.
- Co ty robisz? – usłyszałam jej groźny glos.
Odpowiedziałam ciszą, lecz dla niej to nie była wystarczająca odpowiedź.
- Anette do cholery. Urodziłaś dziewczynkę, która właśnie teraz cię potrzebuje, leży w inkubatorze i bardzo chętnie by poczuła dotyk mamy. Masz wstać i iść do niej.
Przykryłam się szczelniej kołdrą i przymknęłam oczy. Chciałam nie myśleć o tym co się dzieje. To nic nie dotyczyło mnie. To nie ja, nie mam męża ani dziecka. Co złego to nie ja.
- Może jeszcze powiesz, że chcesz je oddać??
Mel już krzyczała. Wiedziałam, że się niepokoiła i denerwowała, lecz nie mogłam nic na to poradzić. Nic.
Zostałam sama w sali i wtedy dopiero odważyłam się podnieść głowę. Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po zimna herbatę, którą wieczorem przyniósł mi Pierre. Spojrzałam za okno, gdzie rosły małe liście. Za oknem zaczynała się wiosna. Nowe życie. Chciałam poczuć wiosenny deszcz na skórze, słodycz beztroski i kawałek nieba w ustach.
Zetknięcie moich zimnych stóp z zimną podłogą i szlafrok na plecach zarzucony. Bliżej natury chciałam być i spoglądać w ciemną toń wiosny.
Poczułam zimno przechodzące po moich stopach i jego obecność w powietrzu.
- Anette...
Znowu ból w jego głosie był nie do zniesienia.
- Miało być inaczej. – stwierdził stając tuż obok. – Co będzie dalej?
- Nie wiem.
- To kto do cholery ma wiedzieć?!
Każdy na mnie krzyczał, jakbym to ja była wszystkiemu winna. Nawet on krzyczał.
- Daj mi najlepiej święty spokój. Może chcesz rozwodu? Dam ci go. Twoja kochanka się nie spełniła, bo boi się tego dziecka, które urodziło. Boje się go! Wynoś się Bouvier.
- Nie mam zamiaru. To nie tak miało wyglądać.
- Więc zmień sobie żonę, może z nią będzie tak jak trzeba.
- Chce ciebie i się zabiję jeśli tego wszystkiego nie naprawię. Sam jeśli ty nie chcesz ze mną.
Wyszedł trzaskając drzwiami i zostawiając swoją perełkę z zgubnymi myślami.




Something on my mind \
________________________________________

- Pańska żona nie może zbliżyć się do dziecka. Gdy przyszedł do niej psycholog nie odezwała się ani słowa. Boimy się, ze ma depresje po porodową i będzie chciała skrzywdzić siebie, albo dziecko.
Cudowny werdykt lekarza rozbrzmiał w moich uszach. Rozmówcy siedzący w sali nie wiedzieli, że ta „chora psychicznie” nie śpi i wszystko słyszę. Robiło się coraz bardziej smutno obok mojej osoby, jakby chcieli zacząć nosić żałobę za osobę, która jeszcze żyje. Nie wiem co ludzie mówili na mój temat, ani nie wiem kiedy patrzyli z potępieniem. Chowałam się pod kołdrą marząc o innym świecie. Przepraszam, obawiam się, ze nie dorosłam do roli matki i żony.
Nastała cisza. za oknem słyszałam jak wiał wiatr wyrywając ciszę i rzucając ją w kat. Chciałam wstać, zęby napić się wody, lecz usłyszałam jakiś ruch w sali. Postać postawiła papierowy kubek na mojej półce. Chrzęst przesuwanego krzesła i znowu cisza.
Cisze przerwał szloch, tak dokuczliwy swoją siłą, tak przerażający wśród ciszy. Serce zaczęło boleć, w duszy jakby kamień... Zaczęłam cała drżeć, bo czułam, że to on. Znowu go raniłam, a on znowu przeze mnie płakał. To takie dziwne, ze na ogół silny facet, który jest dla mnie podporą dziś sam płacze nad moim łóżkiem. Jestem samym złem, lecz nawet nie mam siły, żeby mu powiedzieć, ze będzie dobrze. A on wtedy by się uśmiechnął z świecącymi brązowymi oczyma i scałowałby łzy.
Długo słyszałam jego szloch, a jeszcze dłużej rozmyślałam nad rozmową z nim. Już prawie zdecydowana łapałam za skrawek kołdry, żeby mu się ujawnić, gdy on szybko wyszedł. Wstałam szybko jakbym była gotowa za nim biec, lecz wiedziałam, zę upadnę przy pierwszych oczach skierowanych na mnie.
Wybijałam palcami rytm na swojej nodze kręcąc nerwowo głową, bo nie chciałam, żeby łzy wyleciały spod powiek.
- Nie cierpię cię Bouvier. – jęknęłam pod nosem.
Odkryłam się i wstałam niepewnie. Włożyłam na stopy kapcie i wciągnęłam szlafrok. Wychodząc z sali zastanawiałam się, gdzie ono może leżeć. Sala numer 5, bo nigdzie indziej. Rzeczywiście ludzie się na mnie patrzyli, lecz nie z potępieniem tylko uśmiechem. Gdy doszłam do tych błękitnych drzwi serce zaczęło mi walić jak młotem. Oto pierwszy raz zobaczę moją kruszynkę, nawet jej dotknę. Może nawet się do mnie uśmiechnie wybaczając wszystko. Gdy zobaczyłam tą przezroczystą pokrywkę z napisem czarnymi literkami Bouvier Claire moje serce mocniej zabiło.
Wierciła się świecąc swoimi brązowymi oczami i...uśmiechając. pokazywała swoje małe dziąsła bez zębów. Rączki zaciśnięte w piąstki rozłożone jak u motylka. Takiego małego.
- Byłam okropna skarbie. Wybacz mi, teraz będę już dobrą mamusią, tylko mi wybacz...
Tym razem nie dane mi było powstrzymać łez, a ona patrzyła w skupieniu na osobę z pozoru obcą. Włożyłam delikatnie rękę, żeby poczuć jej skórę stopy. Była ciepła i miła w dotyku.
Ktoś otworzył drzwi, a ja podskoczyłam ze strachu rozpłakujac się na nowo jak małe dziecko, gdy się czegoś boi. Stał z przestraszoną miną w drzwiach i po chwili je szybko zamknął.
- Co tu robisz?
- Nie jestem pieprzoną wariatką i nie chce zabić swojego dziecka.
Objęłam delikatnie swoje ramiona chcąc jeszcze chwilę na nią popatrzeć.
- Daj mi chwilę i zaraz pójdę. – szepnęłam.
Teraz zasypiała. Przerażały mnie te rurki i chciałam ja przytulić. Nie mogłam. Gdy się odwróciłam wpadłam w jego ramiona. Przytulił mocno od razu chowając twarz w moje włosy.
- Będzie już dobrze. – szepnęłam mu na ucho.
- Wiem, bo będziesz ty.




I'm drunk
________________________________________

- No dzwoń już. – polecił mi pchając jedną ręką, bo na drugiej trzymał Claire.
- Ej bujaj się mężuś, sam sobie dzwoń.
- Zachowujesz się jak dziecko. – skarcił mnie wkładając telefon w dłoń.
- A ty jak panienka z dobrego domu.
- Bachor z ciebie Anette.
Usłyszałam jego jęknięcie bólu i spojrzałam w tamtą stronę.
- Mówiłam ci żebyś ściął włosy. – moja dziewczynka trzymała Pierre’a za włosy ciągnąc je.
- Mam dwie cholerne feministki w domu... – jęknął.
- Chodź moje słoneczko do mamusi.
Wyciągnęłam po nią ręce a Pierre od razu złapał się za miejsce skąd mogły wywędrować sobie jego włosy.
- Tak, stwórzcie opozycję do waszego najukochańszego mężczyzny.
- Nie oszukuj się Bouvier. – stwierdziłam podając mu słuchawkę telefonu. – Dzwoń najpierw do swoich.
W tym samym momencie telefon zaczął dzwonić. Spojrzał się na mnie z zdziwieniem. Uratował go dźwięk jego telefonu komórkowego, więc bez żadnego „Odbierz ty” pobiegł do kuchni gubiąc przy tym kapcie.
- Nieodpowiedzialny dupek! – krzyknęłam podnosząc słuchawkę. – Słucham?
- Anette? – to była mama Pierre’a. Tylko co może ona chcieć.
- Tak oczywiście. Dzień dobry mamo.
- Dlaczego nic nie wiem, ze JESTEM babcia?
- Moment, bo chyba przerywa. – zaimprowizowałam szum i zakryłam mikrofon słuchawki. – Zabije cię! – krzyknęłam do postaci próbującej wejść do salonu. – Już jestem.
- Więc?
- Bo nie było czasu mamo. Dopiero co wróciliśmy ze szpitala i tak jakoś nie było czasu.
- Twoja mama już wie skarbie. Może jutro obie przyjedziemy. Do jutra złotko.
Spojrzałam złowieszczo na mojego męża, który trzymał w dłoniach kawałek ciasta czekoladowego. Pewnie chciał mnie przekupić, żeby nie doszło do morderstwa na nim.
- Nasze dziecko za pięć minut będzie sierotą, mogę ci to obiecać Bouvier.
- Bouvier nasza Clenie ma cierpieć, bo tobie się morderstwa zachciało?
- Wiesz jak głupio się czuję?
- Przepraszam perełko.
Próbował mnie pocałować, lecz umknęłam mu do tego stopnia, ze pocałował mój policzek.
- Za karę masz uśpić Claire, bo i tak już późno.
- A potem będę mógł ciebie uśpić?
- Jak będziesz grzeczny.
Wyglądał bosko z córka na rękach. Mieli takie same oczy i usta i ciemne włosy. Claire jakbym się uparła, mogę spokojnie stwierdzić, ze ma takiej samej długości jak i tata. To przesądziło. Znalazłam w domu nożyczki i usiadłam czekając aż oboje zasną, bo zasypiali oboje na łóżku rozkładając się po całości łóżka., a potem ja przenosząc ją, na ogół budziłam i od nowa proces zasypiania był uaktywniony. Tym razem jednak maleństwo się nie obudziło, lecz był gorszy problem. W czasie przenoszenia wtuliła się we mnie tak mocno jak tylko mogła. Ale i tak miałam na nią sposób.
Po przyjściu do naszej wspólnej sypialni przywiązałam mu ręce do łóżka i z nożyczkami w dłoni usiadłam na biodrach. Gdy otworzył oczy mały włos nie zaczął krzyczeć, zareagowałam w odpowiednim momencie zatykając mu swoimi ustami jego usta. Bardzo namiętnie.
- Chcesz jakiegoś bardzo perwersyjnego seksu maleńka?
- Chcę ci obciąć włosy perwersyjny mężu.
- To nie wystarczy mnie poprosić żebym poszedł do fryzjera?
- A pójdziesz?
- Nie.
- Wyglądasz jakby żona Cie zaniedbywała.
- A niby spełnia swoje wszystkie obowiązki?
- Przepraszam a nie?
- Skarbie... Seks. – spojrzałam na niego pytająco. – Kochanie się, pieprzenie, bzykanie...seks?
- Spsociłeś jednego szkraba i chce ci się następnych?
- Z tobą bardzo chętnie.
- Trochę wstrzemięźliwości.
- Ale ja Cie pragnę perełko...
- Nie dziś. Jak pozwolisz sobie obciąć włosy wtedy ewentualnie wyznaczę termin seksu.
- no dobra...
- Chyba zawsze Cie będę przywiązywać do łóżka podczas rozmowy.



Dziecko to wielka odpowiedzialność, a ja i Pierre właśnie się jej uczymy. Próbujemy być dorośli i odpowiedzialni, zrównoważeni psychicznie. Uczymy się zmieniać małej pieluchy i Pierre uczy mnie karmić piersią, a potem bierze ja ode mnie i nosi dopóki małej się nie odbije. Daje jednomiesięcznej Claire swoją gitarę i karze grać, bo przecież jest córeczką artysty. Chronił ją jak oka w głowie, a dopiero pod koniec czerwca zdecydował się ja pokazać światu. Przez co stwierdził, ze chrzciny małej nadeszły.
- Jak żeś sobie zaprosił gości to sobie idź na zakupy. Strajkuje.
- W końcu Mel przychodzi do ciebie.
- Wyjmę lody, zamknę się z nią w pokoju i taki będzie finał.
- Słońce... – szepnął groźnie. – Czy ty mnie już nie kochasz, ze jesteś taka wredna?
- Ej misiek co ci przyszło do głowy?
Podeszłam do niego i przytuliłam mocno.
- Kocham Cie bardzo mocno. Ba, z dnia na dzień coraz mocniej misiu.
- Naprawdę jeszcze mnie kochasz?
- Czujesz się niedopieszczony. Musze cię porostu więcej przytulać i szeptać, że cię kocham.
- tak musisz mnie więcej przytulać i mówić, ze mnie kochasz. Jestem facetem, ale mam też duże serduszko, które trzeba kochać.
- Jesteś strasznie słodki.
Pocałowałam chłopaka w czoło.
- Jak się mała obudzi możemy iść na zakupy.
Pierre dumnie kroczył przez zakamarki Centrum Handlowego z córeczką na ręką, która nie miała co łapać na głowie Pierre’a, za to dostała w rękę gryzaczek i bardzo śliniła. Tak to reagowała, gdy widziała nowe rzeczy. Otworzyła tak szeroko oczy, ze zaczęłam twierdzić, ze to jednak był zły pomysł. Gdy zobaczyła wiewiórkę chodzącą po centrum zaczęła klaskać w swoje małe rączki i cieszyć się. Miałam dziwne wrażenie, ze jakby potrafiła mówić mogłaby teraz dziać się katastrofa. Gdy spędza się tyle czasu z nimi widać, ze bardzo dużo rzeczy nawzajem od siebie się uczą. Pierre jeszcze bardziej dziecinnieje, a Claire zostaje taka sama jak jest tylko z większym bagażem wariactw w jej małej główce. Czasami się ich boje. Wyglądają razem rozkosznie, ale tykają tylko jak bomba zegarowa.
Objawienie nastąpiło w Centrum handlowym, gdy usiedliśmy na chwilę na ławkach, a Claire w zielonej sukience stanęła na dwóch nogach i zaczęła się chwiać niebezpiecznie, lecz z uśmiechem zdobywcy najwyższej góry. Odwróciła zgrabnie główkę i uśmiechnęła się. Wtedy Pierre porwał mnie w ramiona i zaczął całować. Nie wiedziałam o co mu chodzi lecz z dziką rozkoszą poddałam się temu zabiegowi. Próbowałam złapać chodź kapkę powietrza.
- Dziękuję. – szepnął ledwie przytomny.
- Za co.
- Za to co mi dajesz.
- Dajesz mi o wiele więcej niż chce.
Położyłam dłoń na jego policzku wpatrując się w te oczy. Te piękne brązowe i błyszczące oczy, w których zakochałam się jak głupia.
- Jesteśmy nieodpowiedzialni. – stwierdziłam cicho.
- Zakochani.
- Claire podrywa jakiegoś faceta.
Pierre zerwał się miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą siedział i pobiegł do obcego faceta. Na pozór obcego, bo ze stresu jaki wywołała mała, nie poznał jednego z Maddenów.
- O mój Boże! To Bouvier. – usłyszałam przeciągły krzyk Benji’ego. – Mało tego Bouvier z córką. I piękna pani Bouvier.
Oddał Claire Pierre’owi i szybko podszedł do mnie po czym pocałował w rękę.
- Mogłem cię mu odbić póki był czas. – stwierdził z grymasem na ustach. – Teraz jest już za późno.
- Madden...
- Żartuję przecież. Możecie się cieszyć, ze wujek Benji jest zawsze, gdy jest potrzebny, bo mała już nie wiedziała co ze sobą zrobić, gdy namiętnie się zajmowaliście sobą.
- Dziękujemy wujkowi Benji’emu.
Trzymał ją na rękach jak to miał w zwyczaju i pomachał jej mała rączka w stronę Benji’ego.
- A jak moja przyszła żona ma na imię?
- Claire.
- Benji weź ten swój zespół i przyjdźcie dzisiaj. Mała będzie chrzczona u nas w domu a potem będzie jako taka impreza. – stwierdziłam wstając.
- Mam się czuć zaproszony?
- Tak, masz się czuć zaproszony.
- To ja uciekam po prezent dla małego motylka.
Pożegnał się z nami i zginął w sklepie dla dzieci.
Nie wiem co nas skłoniło do chrztu w domu, a nie w kościele i do wydania imprezy z pozoru tylko dla znajomych. Z powodu iż impreza była dosyć późno mieliśmy sporo czasu na przygotowania. Kochani przyjaciele pomagali, gdy ja opiekowałam się małą. Widziałam coraz większe szczęście w jego oczach, bo mógł się wreszcie pochwalić swoim słoneczkiem. Mógł pokazać światu, jakie to ma dwie piękne kobiety u swojego boku. Pogoda dopisywała tej małej imprezie, więc nie mogło być źle.
Chrzestna oczywiście Mel, lecz chrzestny...
- Billie zaraz przyjedzie. – usłyszałam glos Pierre dochodzący z łazienki.
- Jaki Billie? – zapytałam się wkładając czerwoną sukienkę w groszki.
Wyszedł w bokserkach do pokoju i uśmiechnął się żywo.
- Billie Joe. Chciałaś go na chrzestnego, więc będzie.
- Wariat. – szepnęłam nieprzytomnie.
- Zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa.
Zakładał spodnie prężąc się jak typowy facet. Od pewnego czasu chciał bardzo mocno mnie namówić do seksu, lecz ja czekałam na odpowiedni moment.
- Zrób striptiz. – rozpiął kusząco guzik spodni, który przed chwilą zapiął. – Żartowałam misiek.
Poznać Billie’ego to było moje marzenie, a gdy go zobaczyłam w drzwiach mojego domu z żoną umarłam sześć razy. Siódmy będzie, gdy znowu będę się kochać z Pierre’em.
I uroczystość w pełni piękna i płacz maleńkiej, Claire gdy ksiądz zmoczył jej czoło. Potem się tylko śmiała, a jak najbardziej, gdy przebrałam ja w mała koszulkę od Jay’a „50% of mammy 50% of daddy”.



Moja dłoń spoczywała delikatnie na jego policzku. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy jak obłąkani szaleńcy. Czasami kradliśmy sobie pocałunki lub zupełnie niezauważalnie całowaliśmy siebie nawzajem. Bo przecież łóżko jest przeznaczone do takich porannych rozkoszy.
- A jakbym tak nie musiał iść dziś? Jutro.
- Pierre...
Wpił mi się w szyję całując namiętnie. Widziałam czego chce, lecz nie chciałam mu jeszcze tego dać. Byłam ciekawa ile mój misiek będzie wstrzemięźliwy. Jak na razie wyznawał hasło: nic bez woli mojej żony.
- Chodź ze mną. – powiedział, gdy delikatnie otwierałam oczy.
- Nie mamy z kim zostawić Claire.
- Ty chcesz zostawić naszą córkę z nieodpowiedzialnym gnomem? Bierzemy ja ze sobą.
- Ale ja jeszcze nie powiedziałam, że...
Zatkał mi usta powodując dreszcze na skórze.
- Pojadę z tobą. – jęknęłam, gdy on się oderwał.
- Ja to mam siłę przekonywania.
- Masz zwinny język.
- Mogłabym być dyplomatą.
- Z takimi paluszkami każdą dyplomatkę doprowadzisz do orgazmu.
Rzucił się na łóżko i ogrodził mnie swoimi silnymi ramionami, a ja ze zdenerwowania podciągnęłam kołdrę pod brodę.
- Pierre, zaraz Claire się obudzi i będzie głodna. – zniżył się niebezpiecznie. – Będzie głodna.
Dostał rękę pod kołdrę i dotykał tak delikatnie jakby chciał łaskotać, lecz jak dla mnie robił zupełnie coś innego.
- Czy każdej kobiecie tak bardzo rosną piersi po dziecku? – zapytał się.
- Maleją później.
- Są bardzo ładne.
- A tobie nie podobają się czasami piersi każdej kobiety?
- Może, ale twoje są boskie.
- Bóg raczej nie ma piersi.
- Ale to nie zaprzecza temu, ze masz najpiękniejsze piersi na świecie.
- Zrobię sobie zdjęcia w Playboy’u i wtedy zobaczymy.
- Ani mi się waż.
- To są moje piersi.
- Ale ja je ukształtowałem.
- Ty się uważasz za boga Bouvier?
- Za twojego męża.
- A to co innego...
Z wielkim uśmiechem zniżał się, żeby pocałować, lecz ja wsunęłam zgrabnie palce na jego usta.
- Nie, nie, nie. Pomyśl o tym, ze twoja córka jest głodna.
Z miną męczennika zszedł ze mnie i szybko wyszedł z pokoju, a ja mogłam popatrzeć sobie na jego boskie pośladki, bo przecież dotykam ich tylko ja.
Oczywiście pani redaktor Fabianne widząc wokalistę z żoną i dzieckiem odrazy zapowiedziała, ze nie zrobi tylko jednego wywiadu tego popołudnia. I męczyła najpierw chłopaków, gdy ja obserwowałam jak Claire biję lalką sofę dopóty dopóki owej nie odleci głowa. Odleciała pięć razy, lecz mała znowu pokazywała mi, ze musze ja założyć. Mała psychopatka. Szanowna pani Fabianne spoglądała się na mnie bardzo źle, więc uwięziłam moje biedne dziecko, które jednak musi się rozwijać na swoich kolanach. Mała oczywiście się wyrwała i pobiegła w stronę chłopaków zatrzymując się na kolanie David’a. Jakim cudem ona, gdziekolwiek pobiegła? Już słyszałam w uszach jak powietrze rozrywa jej płacz, lecz upadając na pupę usiadła obok niego i przytuliła się do nogi. Czy David ma taka sama łydkę jak Pierre? Chwilę tak siedziała a wszyscy udawali, że nic się nie stało. Mała podniosła główkę i zobaczyła twarz swojego taty. Od razu puściła nogę i wyciągnęła ręce do Pierre’a. Mąż się dumnie uśmiechnął i poszedł po swoją małą dziewczynkę. Widziałam jak jego oczy się cieszą a potem cała twarz. Widziałam, bo już do końca spoglądał na mnie.
Potem pani redaktor męczyła nas. Czy planujecie drugie dziecko? Przecież nie mieliście jeszcze miesiąca miodowego? Czy wrócisz do swojej pracy? Czy.... Nie słuchała jej tak naprawdę. Po tym całym ciężkim dniu zbędnych pytań i omijających odpowiedzi musieliśmy kupić chińskie niezdrowe jedzenie, bo nawet nie chciało mi się cokolwiek gotować. Pierre próbował sobie udowodnić, ze to jak mała biegła nie było snem i namawiał ja do tego, żeby zaczęła chodzić, lecz gdy jego prace poszły na marne wsadził ja do chodzika. Gdy jedliśmy mała buszowała po całym domu i tylko było słychać kółka raz na dywanie, a raz na podłodze. Jak zwykle kolej zmywania była moja.
- Mama! – krzyknęła Claire, gdy wstawałam.
Spojrzeliśmy się w tym samym momencie na nią, a ona uśmiechnięta klaskała w swoje małe dłonie, po czym odwróciła się i dalej poszła.
- A nie mówiłam, ze jej pierwszym słowem będzie mama? – stwierdziłam z dumą po czym zebrałam naczynia.
- Zobaczysz, że zaraz powie tata.
Wyszłam z salonu, ale i tak było słychać kolejne jego namawianie małej.
- Claire. Powiesz tata. Tata. No maleńka, powiedz tata.
Trwało to jakieś 10 minut, mój mąż się tak łatwo nie poddawał. Stanęłam w drzwiach obserwując ich. Pierre klęczał przed nią, a ona odwrócona na chodziku spoglądała z uśmiechem na niego.
- Maleńka.... Powiedz tata. No, Claire, pokaż mamusi, ze kochasz też tatę.
- Misiek... – wydukała spokojnie.
Parsknęłam śmiechem i zostałam skarcona wzrokiem. Wyciągnęła paluszek i pokazywała na Pierre’a.
- Misiek.
Widać, że Pierre się załamał i spuścił głowę, a Claire podjechała bliżej niego i zrobiła wszystko, żeby wywrócić się na jego kolana wtulając się w jego nogę.




- Ała?!
Leżał na ziemi, a chłopaki śmieli się z niego w najlepsze. Jeff go położył, po tym jak on skakał na jego barana. Na nieszczęście całej naszej rodziny Claire patrzyła na to co wyprawiają dorośli mężczyźni.
Chłopaki dziś grali koncert razem z Linkin Park, The Used, Hawk Nelson i The Veronicas. Oczywiście mój kochany mąż wyniósł mnie z domu, bo stwierdził, że musze go wspierać duchowo, gdy jest milion zespół grających lepiej od nich. To był tylko pretekst, bo ja wiem, ze chce mnie przelecieć na perkusji. Mówił mi to. Dlatego ciągle siedziałam w wspólnym pokoju dbając o to, żeby ciągle ktoś ze mną był. Gdy nie leżał; na ziemi, albo nie wpychał banana obsesyjnie komuś do buzi to śpiewał. Czasami tak jak pod prysznicem, czasami wydzierał się jak wokalista metalowej grupy, albo cicho uderzając w struny gitary. Był bardzo skupiony i rozwalony na milion części, ale to mu absolutnie nie przeszkadzało w szeptaniu jak mnie to mocno kocha. Mała patrzyła się na niego, a ja bałam się, ze granie na scenie wejdzie jej w nawyk. Wybiegł tak szybko, ze nie zdążyłam mu szepnąć, że go kocham.
Czasami się zdarza mi pomyśleć co było, gdyby nie pojawił się w moim życiu ten wariat. Na pewno nie siedziałabym tutaj, nie miałabym jego, ani Claire, tyko następny raz złamane serce i siedziałbym gdzieś daleko w kącie.
- Simple Plan następne!
Usłyszałam głos jakiegoś faceta. Oczywiście wszyscy byli tylko Pierre zniknął gdzie daleko ciągnąc za sobą Seb’a.
- Zabiję obydwu jak się, nie pojawią w ciągu 20 sekund. – stwierdził Pat.
- Daj im 30 sekund, bo mogą wolno iść.
- Zabije twojego zasranego męża.
- Obu ich obrzezać! – krzyknął uradowany David.
- Na obrzezanie się nie zgadzam. – stwierdziłam groźnie.
- Jeszcze tylko chwila.... – mruknął zły Pat.
I jak na zawołanie w drzwiach pojawił się jeden i drugi z uśmiechami na twarzach.
- Ciesz się, ze twoja żona mi nie pozwoliła, bo już miałem iść po gilotynę. Na scenę!
Jeszcze zdążył pocałować zanim gdziekolwiek pobiegł.
Ciągle na scenie był taki jak kiedyś. Tak samo walnięty i zabawny, skacząc po wszystkim co się znajdowało na scenie lub grając na gitarze. Gdy moje jedno dziecko dawało z siebie wszystko drugie spało na kanapie z smoczkiem w buzi trzymając tego małego misia od cioci Mel. Musiałam przy niej być lecz słyszałam jak śpiewa Crazy. Delikatnie gładziłam palcem maleństwo i czekałam, aż tata zabierze nas do domu. Chciałam już być w domu, w jego ramionach, na kanapie. Nie poszedł na imprezę z chłopakami tylko objął mnie delikatnie i powiedział, ze jedziemy do domu. Mała spała na jego rękach, gdy ja musiałam kierować, lecz zagroziłam mu, ze jak będzie na mnie krzyczeć to się wyprowadzę.
Zaproponował wspólna kąpiel, lecz ja stwierdziłam, że chcę trochę wina i jego. Mała nie nawet nie miała zamiaru się przebudzić, więc śpiącą przebierałam w śpioszki i tylko delikatnie przykryłam kołderką obiecując, ze jak się tylko obudzi to przyjdę do niej. Pierre stanął na wysokości zadania i na ławie stało wino, świeczki i on. Taki uśmiechnięty i przystojny. Usiadłam blisko niego, a on odsunął moje włosy udostępniając sobie drogę do szyi. Niby mu coś mówiłam, ale czekałam aż mnie dotknie. Niby wpatrywałam się w dywan, lecz przed oczyma ciągle on. Poczułam jego ciepłą dłoń na mojej zimnej, bo zestresowana byłam. Całował ją delikatnie rozkosznie mrużąc oczy przy tym. Czułam jak moje serce mocno bije wpatrując się wpatrując jego spokojne ruchy.
- Uwielbiam, gdy to robisz. – szepnęłam gdy położył moja dłoń na jego sercu.
Dotykał palcami plecy i pieścił ustami szyję, mruczał przy tym w takt jakiejś romantycznej piosenki wypełniającej pokój.
- Ujeździsz mnie kociaku?
Wybuchłam śmiechem odrywając swoją ciepła skórę od jego gorących ust.
- Od kiedy to jestem twoim kociakiem?
- Od wtedy, gdy pierwszy raz się całowaliśmy. Od wtedy zwariowałem na twoim punkcie.
Wstałam z kanapy ciągle wpatrując się w jego oczy. Świeciły się od pożądania i obiecywały namiętność. Złapał moje dłonie i pociągnął do siebie.
- Nie chcesz się ze mną kochać? – spojrzał wyimaginowanymi smutnymi oczkami.
- Ty chcesz żebym cię ujeździła.
- Bo tak będzie najfajniej perełko.
Pociągnął mnie z całej siły do siebie i wyładowałam na nim. Na bardzo długo.


Następny pełny napięcia obiad z rodziną. Gdzie to wszyscy się nie rozumieją i nawet tego nie chcą. Każdy zachwyca się małą, która biega po domu jak oszalała krzycząc „misiek, misiek!”. Nie daje się nikomu złapać, a już zwłaszcza babciom. Czułam na sobie miażdżący wzrok taty i pyszność tego co przygotował Pierre. Jak się mamusie dowiedziały, ze zrobił to on, nie mogły wyjść z podziwu. Moja mama, a Pierre’a to już zupełnie. Stwierdziła, że w domu nigdy nie gotował, nawet nie próbował. Zbulwersowana mamusia nie była bezpieczna. Zauważyłam, ze rozmawia z tatą Pierre’a od niechcenia, bo przecież nie może być nie miły. Mam też to widziała.
Nie rozumiałam, dlaczego akurat on tego nie toleruje. Tego, ze z nim jestem, ze wzięłam ślub, że mam dziecko. Byłam szczęśliwa, czy właśnie to nie jest najważniejsze dla ojca?
Jak zwykle złapał mnie w kuchni, gdzie byłam sama i bez nikogo. Spojrzał na mnie surowo, bez uśmiechu, jakby chciał za coś skarcić.
- Mam wystarczająco dużo lat. – stwierdziłam opierając się o blat stołu.
- Ale nie do tego, żeby się nie mylić.
- W czym mam niby się mylić?
- Masz jeszcze czas żeby odejść od niego. Prędzej czy później zobaczysz jak zamienia się w alkoholika i zostawi cię samą.
- Czy ty się w ogóle słyszysz? – warknęłam na niego. – Sam byłeś alkoholikiem i nie wiem, jakim cudem z tego wyszyłeś. A teraz chcesz mi zabrać jedyne szczęście jakie posiadam, bo masz takie widzi mi się.
- Wychowałem cię.
- Oj, nie oszukuj się tato. Wtedy, gdy cię potrzebowałam to cię nie było. I chcę ci przypomnieć, ze na moim ślubie też cię nie było.
- Nie chciałem patrzeć jak marnujesz sobie życie.
Zobaczyłam Pierre’a stojącego w drzwiach kuchni. Zdenerwowanego.
- O czym to rozmawiacie? – zapytał próbując być miły.
- O niczym Pierre. Po prostu tak sobie...
Podszedł do mnie i zaczął patrzeć na tatę.
- Tak naprawdę nie wiem jak się do pana zwracać. – zaczął wpatrując się w swoją obrączkę. – Tak normalnie to „tata”, bo w końcu pańska córka jest moja żoną. Może na ty? Lecz czy my w ogóle zostaliśmy sobie przedstawieni? Zostało pan. Proszę pana, pragnę poinformować iż z tego co widzę Anette nie żałuje, tego iż wyszła za mnie. Nawet się tak nie zachowuje. Nigdy nie byłem alkoholikiem i nie mam zamiaru nim być, bo mam rodzinę, o którą musze dbać.
- Proszę Pierre, przestań już. – jęknęłam łapiąc go za dłoń.
Patrzyłam na tych dwóch mężczyzn, którzy mogliby się pozabijać. Jeden z nich co jest moim ojcem odwrócił się na pięcie i wyszedł z kuchni, po chwili usłyszałam chrzęst dobiegający z korytarza. Zrobiłam krok, lecz Pierre poszedł szybciej aby pożegnać gości. Wszyscy się rozeszli, jak wsiąknięty w glebę deszcz, a ja siedziałam sama w kuchni wpatrując się smutno w okno. Nastała przeraźliwa cisza. gdzieś podział się mój optymizm i moje dziecko, lecz nie miałam sił nawet na wstanie.
- Nie potrzebnie się wtrącałeś. – rzuciłam oschle zauważając go w drzwiach. – Gdybyś nie przyszedł nic by się nie stało.
- Stało by się.
- Uderzyłby mnie?! – krzyknęłam. – Nie bądź śmieszny Pierre, jestem dorosła i sama bym sobie poradziła ze swoim ojcem.
- Chciałem ci pomóc do cholery, bo to jest w moich obowiązkach.
Dom rozdarł płacz Claire ukrytej gdzieś w jego zaciszu. Minęłam go od niechcenia i znalazłam moja małą dziewczynkę płaczącą. Mogłam się założyć, ze usłyszała nasz krzyk i się przestraszyła. Przytuliłam ją do siebie i poszłam do kuchni, aby przygotować jej coś do zjedzenia. Pierre siedział przy stole, w sumie prawie na nim leżał nie przejmując się tym, że mogę sobie teraz nie radzić z zabawianiem maleństwa i robieniem dla niej jedzenia. Gdy już ja nakarmiłam i ułożyłam do spania ponownie zeszłam na dół, aby umyć jej butelkę. Dalej siedział co bardzo mnie zdenerwowało.
- Idę spać. – rzuciłam nie oczekując odpowiedzi.
- Anette. – szepnął. – Ja obiecałem cię bronić, być z tobą i kochać cię.
- To mój ojciec Pierre.
- Dlaczego go bronisz jeśli wyzywa mnie i buntuje ciebie przeciwko mnie? Chyba nie na tym polega miłość.
Teraz to ja byłam tą złą. Żoną, która nie pamięta, że ma męża. Rozpłakałam się, a on wpatrywał się we mnie i bez żadnych skrupułów siedział.
- Stawiasz mnie w trudnej sytuacji Pierre. – stwierdziłam próbując nie chlipać.
- To ty mnie w takiej stawiasz, jeśli bronisz swojego ojca, a nie mnie. Wiesz jak się czuję? Jak miś, który już jest nie potrzebny. Rzuciłaś mnie w kat, bo mi oko wyleciało.
- Pierre...
- Jeśli tak dalej ma być to nie będzie zbyt fajnie.
- Nie chciałam, żebyś się do niego porównywał. Chciałam po prostu, żeby któregoś dnia cię zaakceptował i żeby pozwolił mówić do siebie tato. Lecz jest chyba zbyt dumny, żeby zobaczyć, że zobaczyć jestem szczęśliwa.
- Jesteś szczęśliwa?
- Przecież jestem... – rozbeczałam się na dobre.
Poczułam jak mnie obejmuje i szepcze, że kocha, a ja szeptałam, ze go przepraszam, ze to wobec niego powinnam być lojalna... że go kocham, ze go kocham... a on mnie też.


Troszkę ponad rok po urodzeniu Clarie musiałam iść do lekarza. Stwierdziłam, ze to jakiś problem i nic nie mówiąc śpiącemu po imprezie mężowi wyszłam sobie od tak po prostu zostawiając maleństwo wcale nie takie małe w jego ramionach. Pan doktor opiekował się mną od tego momentu, gdy to zagrożone było brakiem potomstwa. Mogłam mu zaufać i wiedziałam, ze nic przede mną nie ukryje. Jak się dowiedziałam tak o mały włos nie zemdlałam.
- Drugi miesiąc ciąży pani Bouvier. – oznajmił mi z uśmiechem.
- To pewne panie doktorze? – zapytałam uśmiechając się po kryjomu.
- Bardzo pewne. Więc, proszę za miesiąc na kontrolę.
Jeszcze pogratulował, a ja wesoła jak nigdy dotąd wyszłam z kliniki. Kupiłam dla niego niebieskie śpioszki, bo czułam, ze to jednak będzie chłopak oraz zrobiłam gruntowne zakupy, żeby się tak szybko nie wydało co robiłam na mieście. Dowiedział się niechcący rozpakowywując torby z zakupami.
- Co to?
– To twojego synka.
- Nie mam synka.
- To już masz.
Dziki blask w jego oczach i uśmiech, tak szeroki, że pomyliłam tą scenę z reklamą pasty do zębów. Potem mnie długo całował, aż mała zaczęła się domagać zwrócenia na siebie uwagi i jej słodkie pytanie „Co robicie?”.
Gdy już byliśmy na sto procent pewni, ze to chłopczyk Pierre zaczął czytać mądre książki jak być wzorem dla swego syna. Śmiał się z chłopaków przy każdej okazji, że nie maja dzieci. I chodził dumny jak paw, gdy znowu mógł się pokazywać z żoną, jej brzuszkiem i swoją mała córeczką. Został ogłoszony najseksowniejszym tatusiem i wydali nową płytę.
Gdy ja czułam silne zapotrzebowanie na biszkopty z mlekiem z oczywistych powodów Mel rozwodziła się z Pete’em, bo jak oboje się twierdzili „nie pasujemy do siebie”. Płakała, bo tak naprawdę on znalazł sobie inną, lecz nie mógł wyjść na drania i zapłacił jej dużo za milczenie. Jak się okazało Mel była z nim w ciąży i wychowała dziecko sama, dopóki następny jakiś rozwodnik się nią zainteresował. Był od niej trochę starszy, lecz widać, ze ją kochał. Też do czasu.
Całe Simple plan zaczęło się masowo żenić i to w takich odstępach czasu, że to było jedno greckie wesele.
Po urodzeniu Charlie’ego wszystko zaczęło się wydawać piękniejsze, bo było naprawdę. Nawet te zimne wieczory, gdy Pierre był chory, a ja miałam urwanie głowy z dzieciakami.
Kochałam go gdy padał deszcz, bo pamiętałam, gdy przyszedł do mnie cały mokry, żeby tylko przeprosić.
Kochałam go obejmował mnie, bo czułam się tak bezpiecznie.
Kochałam, gdy krzyczał i droczył się.
Kochałam, gdy nie spał cała noc opiekując się dziećmi.
Lecz najbardziej kochałam, gdy szeptał mi do ucha jak bardzo mnie kocha.




P.S. Zaczęło sie dawno temu i była to prawda, bo Aneta chciała przeczytać opowiadanie na swój temat. Konczy sie w odpowiednim momencie. I nie narzekajcie, ze to już koniec. Pisałam to opowiadanie ponad rok, bez więksiejszych przerw z wieloma zagrożeniami wykasowania bloga czy nawet śmierci bohatera. Któregkolwiek wręcz, bo przecież mogła umrzeć Anette, Pierre, a miała umrzeć Mel. Coż... to koniec perypetii Anette, która w dziwnych okolicznosciach stała sie panią Bouvier.



no to opowiadanie się skończyło wielkie podziękowania
dla osoby która sie męczyła i je napisała


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Groszek x]
Mam singiel SP


Dołączył: 10 Lip 2009
Posty: 1837
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Karlino
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Śro 12:07, 22 Lip 2009    Temat postu:

Boże jakie to piękne.Nie no ja chyba zaraz się poryczę... Yellow_Light_Colorz_PDT_13

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kabaczek
Zbieram pieniądze na plakietkę SP


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Śro 22:46, 22 Lip 2009    Temat postu:

Cytat:
Obu ich obrzezać! – krzyknął uradowany David
Yellow_Light_Colorz_PDT_04 Yellow_Light_Colorz_PDT_04

Cytat:
Jakim sposobem on zrobił buciki dla maleństwa na drutach?!
Pierre robiący na drutach - boskie!
faajne było to opowiadanie Yellow_Light_Colorz_PDT_07 może trochę zbyt słodziaste, ale niezłe ^^

<oddaje chołd autorce i Wielkiemu Bananowi za wklejenie tego cuda> Yellow_Light_Colorz_PDT_06


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Muerta
Zbieram pieniądze na plakietkę SP


Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Pią 11:56, 24 Lip 2009    Temat postu:

...
Owacje na stojąco.
To jest WSPANIAŁE.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Catt
Zbieram pieniądze na plakietkę SP


Dołączył: 31 Mar 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków.
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Pią 22:49, 14 Maj 2010    Temat postu:

może i jestem na tym forum od nie dawna.. i wgl nikogo tutaj nie znam oprócz Groszka. Punk_Banana znam tak jakby.xdd ale to opo przeczytałam całe. *_*
nawet moja koleżanka to przeczytała.xd
i stwierdzam, że to jest BOSKIE i wgl * ________ *.
szkoda, że to koniec, aczkolwiek podziwiam autorkę tego.xd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Simple Plan Strona Główna -> Twórczość własna Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Strona 7 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin