Forum Simple Plan Strona Główna

Nowa...?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Simple Plan Strona Główna -> Twórczość własna II
Autor Wiadomość
magdara
Administrator


Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 7166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowy Targ
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Śro 1:41, 04 Cze 2008    Temat postu:

aaaa zaczyna sieeee


PIEKNIE!!!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez magdara dnia Śro 1:41, 04 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trampeczka, a co xD
Mam autografy członków z SP


Dołączył: 24 Cze 2005
Posty: 7359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nienacka
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Śro 18:07, 04 Cze 2008    Temat postu:

Nadrabiam zaległosci czasowe Yellow_Light_Colorz_PDT_06

- Zwariowałeś? – prawie szepnęłam, bo był zbyt blisko.
Bałam się, że wyczuje w moim oddechu, jak bardzo chciałam tego, co miało wtedy nastąpić.
- Chyba tak, sorry – podniósł się delikatnie tak, ze sturlałam się na trawę, obok niego. Momentalnie wstałam, żeby ochłonąć.
- Głupio wyszło – zaśmiał się, krótko i nerwowo
Nastała chwila ciszy.
- Pozwoliła Ci, prawda? – spytał
Zamyśliłam się i jego słowa nie docierały do mnie. Z rozmyślań wyrwała mnie kolejna jego próba.
- Nie wycofuj się, proszę. To się więcej nie powtórzy, obiecuję…
- Mogę – odpowiedziałam krótko, wciąż lekko bujając w obłokach
- Wszystko w porządku? – spytał wyraźnie zaniepokojony
- Tak, tak – dopiero po chwili oprzytomniałam, ignorując jednak jego ostatnia wypowiedź
O czym tak wtedy rozmyślałam? Głupie pytanie. Bardzo głupie! Przed chwila leżałam na moim jedynym przyjacielu i w tej jednej chwili nagle poczułam, ze cos mnie do niego ciągnie. Czy to mało powodów do rozmyślań?
Nie dałam jednak po sobie nic poznać.
- Kiedy lecimy?
- Już
- Kiedy?!
- Żartuje, w piątek wieczorem – właśnie zaczynał się czwartek
Posiedzieliśmy jeszcze trochę, ale atmosfera tego wieczoru była cos nie teges wiec szybko rozeszliśmy się w swoje strony. Nie mogłam spać, wiec spakowałam się w nocy a rano powiedziałam Kathleen, kiedy mamy wylot. Naszczęście Alex wyjechał rano, wiec czułam się naprawdę swobodnie. Pierwszy raz, odkąd zamieszkałam w Sidney. Myślałam trochę nad obrotem spraw i wtedy chyba pierwszy raz zauważyłam, jak bardzo znajomość z Louisem mnie zmieniła. Rozmawiałam z kimś na luzie. To wielki postęp. Nie denerwowałam się już prawie w ogóle. Drugi postęp. Ehhhh… byleby moja wdzięczność do niego mnie samej nie przerosła…
Domyślam się, że czytający to, tak samo jak ja, kiedy to piszę, zastanawiacie się, dlaczego bałam się, nazywajmy rzeczy po imieniu, zakochać się w Kapucynie. Czy nie tak bywa w tych wszystkich filmowych romansach? Biedna osamotniona dziewczynka poznaje roztrzepanego chłopaka, ich miłość powstaje i kwitnie z dnia na dzień… Ale co potem? Rutyna. Nuda. Wiem… trudno mnie zrozumieć.
Kiedy nadszedł piątek, Kathleen zawiozła mnie i Louisa na lotnisko. Tam żegnanie się, obietnice, zapewnienia. Kiedy wreszcie usiedliśmy w swoich miejscach, od razu ułożyłam się wygodnie, włączyłam muzykę w odtwarzaczu w komórce, kątem oka zobaczyłam, że Louis zrobił to samo, wiec zamknęłam oczy. Ocknęłam się dopiero przy lądowaniu, obudziłam śpiącą Kapucynkę i rozpoczęliśmy przygotowania do opuszczenia pokładu. Na lotnisku stało mnóstwo ludzi, moja uwagę jednak przyciągnęła dość puszysta pani, a raczej jej troskliwy wzrok, który promieniował z jej oczu w naszą stronę.
- Synku! – od razu rzuciła mu się na szyję, kiedy tylko do niej podeszliśmy
Obok stał jeszcze wysoki mężczyzna w średnim wieku, kiedy mi się przedstawił, dowiedziałam się, że to Pan Pherro. Pani Pherro, kiedy tylko skończyła miętosić swojego synka, to samo zrobiła ze mną. Kiedy się od niej oderwałam, dopiero zauważyłam małą dziewczynkę, którą Louis trzymał właśnie na rękach. Miała dwa, może trzy latka, była drobna, o słonecznych włosach i rumianej, uśmiechniętej buzi.
- Apple, to jest Victoria, przywitaj się ładnie – powiedział delikatnie do dziewczynki
Ta jednak odwróciła głowę i wtuliła się w niego, mrucząc cos cicho pod nosem.
- Nieśmiała jest – szepnął z uśmiechem
- Spokojnie, będziemy miały jeszcze czas, żeby się poznać – uśmiechnęłam się, wzięłam swój plecak i ruszyliśmy na parking w stronę samochodu. Ta maleńka krucha istotka bardzo mnie rozczuliła. I to, jaką czułą opieką otaczał ja Louis. Cała drogę zastanawiałam się, kim ona jest, wiadomo przecież, jaka odpowiedź nasuwała mi się najbardziej. Ale wolałam nie pytać i poczekać aż sam zechce mi wyjaśnić. Nie mogłam oderwać od nich wzroku przez całą drogę. Tak słodko wyglądali. Dziewczynka spała, mocno wtulona w Łazienkowego. Jej malutkie rączki delikatnie zaciskały się na jego szyi. Louis siedział oparty o siedzenie, z odchylona do tyłu głową i zamkniętymi oczami, przytulał mała do siebie. Żałowałam, że aparat wpakowałam na samo dno plecaka, bo zrobiłabym najpiękniejsze zdjęcie na świecie. Kimkolwiek mała była dla Louisa, potrafiłam sobie wyobrazić, co czuła, kiedy wyjeżdżał do Sidney, kiedy traciła go na jakiś czas. Czułam to samo, kiedy straciłam tatę. Ale mi nigdy nie było i nie będzie dane powitać go z powrotem w domu. Jechaliśmy dość długo, nieco zmęczona, sama po chwili przysnęłam. Kiedy się obudziłam, samochód był pusty a Louis siedział za kierownicą. Nie było jego rodziców, ani małej.
- Gdzie są wszyscy? – spytałam, podnosząc się do pozycji siedzącej i przecierając dłonią oczy
- Rodzice pojechali do pracy a Apple do przedszkola. Wszyscy urwali się na chwilę, żeby po nas przyjechać
- Już lubię Twoja rodzinę – uśmiechnęłam się
- Jeszcze całej nie poznałaś, nie mów hop… - zaraz po tych słowach gwałtownie skręcił w prawo i wjechał na podjazd
Zatrzymał samochód przed dużym białym domem. Nieźle urządzony, z zadbanym ogródkiem i mini placem zabaw. Wzięliśmy swoje rzeczy i weszliśmy do domu. Był zdecydowanie ładniejszy od środka niż mój. Nie mówię, żeby mój mi się nie podobał. Ale ten… Ten miał cos w sobie. Cos lepszego. Chociaż budowę miał podobna. Również miał piętro, ale było na nim więcej pokoi. Jeden z nich był przygotowany dla mnie. Skromny, schludny pokoik z białą, pachnącą pościelą, świeżymi zasłonami, paroma szafkami, stolikiem i błękitnym dywanem. Wyglądał jak typowy pokój gościnny. Łazienkowy stwierdził, że to moja sypialnia. Kazał mi zostawić tam swoje rzeczy i zaprosił do swojego pokoju. Chwalipięta. Oczywiście, ze mój był ładniejszy. Ale jego też niczego sobie. Artystyczny bałagan, pełno papierów walających się po pokoju, rysunki. Czarna wykładzina. Czerwone ściany pooblepiane plakatami…
- O Nie, Song – skrzywiłam się na widok ogromnego plakatu Daewon’a Song’a – Dlaczego nie przyznajesz się do swojego idola? – spytałam zadziornie
- Nie chciałem się kłócić – wyjaśnił – prawda i tak jest oczywista…
- Jedna jedyna…
- Mistrzem jest…
- Rodney! – wściełam mu się – Ha! Wygrałam!
- Ten Twój cały Rodney, gdyby zobaczył rampę, nie wiedziałby co z nią zrobić – zaczął sprzeczkę
- Możliwe, ale gdyby nie Rodney, ten Twój Dziółtek nie wiedziałby jak na nią wskoczyć – odgryzłam się i powaliłam go na ziemię – Kto jest mistrzem?!
- Ja – odpowiedział i szybko nasze miejsca się odwróciły
- Hahaha – zaczęłam się głośno śmiać – Dobra, wygrałeś, złaź – krzyczałam przez śmiech, bo zaczął mnie łaskotać
Mimo tego, że był chudy, wcale nie był taki lekki.
- Jesteś głodna? – spytał, wstając ze mnie
- Mogę być, jak cos ciekawego zaproponujesz
- Chodźmy na dół, cos wymyślimy – zaproponował
- Jedyne co ja potrafię wyczarować to spalony garnek
- Ok., wiec dzisiaj ja gotuje, ale od jutra zaczniemy dla Ciebie kurs kulinarny, zrobię z Ciebie prawdziwą gosposie – z tą obietnicą zapowiadało się coraz ciekawiej
- Oh, już się nie mogę doczekać – śmiejąc się oboje zeszliśmy na dół, do kuchni
Nagle moje uszy zaatakowały oldschool’owe brzmienia amerykańskiego hip hopu z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. A chwile przed nami w kuchni pojawił się wysoki, równie chudy ale bardziej umięśniony chłopak o czarnych włosach i szerokim uśmiechu – to chyba było u nich rodzinne.
- Witam Panią – uśmiechnął się do mnie i podał mi rękę
- Victoria, miło mi – powiedziałam nieśmiało
- Carlos, mnie również – puścił moja dłoń i wrócił do przerwanej czynności – zdobienia stosu kanapek
- Tak… to jest mój starszy brat – wtrącił Louis – Jest…
- Geeeejeem – chłopak śmignął nam przed nosem z taca kanapek i jedna w ustach a po chwili zniknął za jakimiś drzwiami
- Nie to chciałem powiedzieć, ale skoro sam się pochwalił… To jego mieszkanie – wskazał na drzwi, za którymi przed chwilą zniknął Carlos – To znaczy, taki osobny pokój – dodał i podszedł do lodówki – co sobie Pani życzy?
Nagle przypomniałam sobie, która jest godzina, ledwo po 8. Nie jadłam śniadań przed 10.
- Napiję się tylko wody – powiedziałam, zerkając na zegarek
- Kobiety i ich diety – zaśmiał się i wyciągnął sandwicza z plastikowego trójkątnego opakowania – Nie chce mi się nic specjalnego pichcić dla jednej osoby
- Twój brat żartował, nie? – spytałam, byłam pewna, ze nie mówił poważnie
Prawie zadławił się kanapką.
- Nie…
- Pierdolisz! – krzyknęłam, trochę za głośno
Nagle usłyszeliśmy głośne chichoty zza drzwi Carlosa.
- Ja nie, ale mój brat chyba zaraz będzie, wiec lepiej stąd chodźmy – jedna ręką wziął druga kanapkę a w druga moja dłoń i czym prędzej wyciągnął mnie z kuchni

Nie tak szybko... Yellow_Light_Colorz_PDT_02


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magdara
Administrator


Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 7166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowy Targ
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Śro 19:23, 04 Cze 2008    Temat postu:

o nie moge hahaha PIKENIE!!!


padlam xDD

"- Pierdolisz!
- Ja nie, ale mój brat chyba zaraz będzie"

hahah


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trampeczka, a co xD
Mam autografy członków z SP


Dołączył: 24 Cze 2005
Posty: 7359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nienacka
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Czw 13:05, 05 Cze 2008    Temat postu:

Nadrabiania ciag dalszy Yellow_Light_Colorz_PDT_06

Nie mogłam powstrzymać śmiechu, kiedy w popłochu uciekaliśmy z kuchni.
- I właśnie dlatego ma ten osobny pokój
- Ej, ale to i tak przerąbane, tak bez ciągłego bezpiecznego dojścia do kuchni – nabijałam się
Zatrzymał się przed drzwiami.
- Idziemy się przejść? – spytał – Pokazałbym Ci okolice…
- Ok., chętnie zobaczę, co tu ciekawego macie
- Nie jesteś zmęczona? Jeśli tak, możemy iść później…
Wolałam się przejść. Nie chciało mi się spać, wręcz przeciwnie, czułam taka wewnętrzną siłę i tyle energii…
- Chodźmy na deskę, jest tu jakiś skatepark, nie?
- No oczywiście, zaraz za osiedlem
- Ok., wiec idziemy
Poszliśmy na górę po nasze deski i wyszliśmy z domu. Co jak co, ale skatepark w Hamilton to mieli nędzny. Parę ramp, przeżarta rdzą poręcz, niewielkie schody… Ale sama okolica ogólnie mi się podobała. Było wcześnie. Wszyscy byli w pracy, w szkole, gdziekolwiek. Nikt nie miał tam jeszcze wolnego. Do dnia następnego. Na początku mnie również to dziwiło, ale w Hamilton była tylko jedna szkoła i jedno przedszkole i do obu miejsc uczęszczało się codziennie, wyłączając jedynie niedzielę, jako święto i pozostałe. Sobota była zwyczajnym dniem, w którym się pracowało i uczyło…
- To był główny powód dla którego poszedłem do szkoły w Sidney – zażartował, po chwili spoważniał – Tak naprawdę powód był dużo poważniejszy…
Powaga jego głosu przyprawiła mnie o dreszcze. Oboje siedzieliśmy na szczycie dużej rampy, na swoich deskach, tradycyjnie. Bałam się zapytać, ale w końcu sam powiedział…
- Jak się pewnie domyślasz, Apple nie jest moją siostrą… - zrobił dłuższą pauzę, bo czekał na moja reakcję, ale nie chciałam mu przerywać – To moja córeczka – powiedział cichym głosem, bacznie obserwując moją twarz
- Tego się właśnie domyślałam – odpowiedziałam powoli, unikając jego wzroku – Ale nie po różnicy wieku, ale po tym jak zareagowała na Twoja obecność i jak nie odstępowała Cię na krok i jak słodko wtulała się w Ciebie w samochodzie… - wymieniałam cicho
Chociaż sam Louis wydawał się opanowany, mnie samej z chwili na chwile coraz bardziej zbierało się na płacz.
- Ale dlaczego w takim razie zostawiasz ją tutaj tak często i na tak długo? – Louis westchnął głęboko – I gdzie jest jej mama? – jeszcze raz, ale ciężej
- To długa i niewesoła historia, Viki…
- Jeżeli chcesz mi opowiedzieć, ja chcę wysłuchać
Zdjął czapkę z głowy i przeczesał palcami swoje długie, rozjaśniane włosy.
- Kiedy moja była dziewczyna, Ross, zaszła w ciążę, oboje mieliśmy po 15 lat – „szczeniacka nieodpowiedzialna miłość” pomyślałam – Play Dead poznałem już kiedy mieszkałem tutaj, bo byli tu na zawodach a później widzieli jak jeżdżę, wtedy skład był trochę inny, ale nieważne – głośno przełknął ślinę – Chciałem iść do szkoły w Sidney, żeby jeździć z nimi, lecz kiedy dowiedziałem się o ciąży Ross, chciałem zrezygnować. Ona chodziła do szkoły tutaj i też tutaj chciała iść do liceum. Powiedziała, że sobie poradzi i żebym jechał spełniać swoje marzenia – westchnął ponownie – Ross była taka wspaniałą dziewczyna… - na słowo „była” przeszły mnie ciarki – Poród był zaplanowany na maj, w sierpniu miałem lecieć do Sidney. Oboje bardzo dbaliśmy o jeszcze nienarodzona Aphrill, bo to jej prawdziwe imię. Chcieliśmy się pobrać, kiedy tylko osiągniemy pełnoletność. Mieliśmy idealne plany. Miałem wrócić po Liceum na stałe i rozpocząć ojcowskie życie z rodzina. Ale wszystko legło w gruzach w kwietniu. Pojawiły się nie wykryte wcześniej komplikacje i, chociaż wcześniej ciąża przebywała poprawnie, zarządzono natychmiastowy poród przez cesarskie ciecie – teraz ja obserwowałam go uważnie, nie był już spokojny i opanowany, coraz częściej chwiał i łamał mu się głos – Ross przed sama operacja tak jakby pożegnała się ze mną, powiedziała, ze czuje, że przeżyje tylko jedno z nich i bardzo chce, żeby była to nasza mała córeczka. Nie chciałem w to Wierzyc, ale bardzo bałem się o nie obie. Operacja trwała wieki. Kiedy w końcu zobaczyłem lekarza i jego smutny wzrok… Jak czekałem na werdykt blisko pół doby, tak w chwili zobaczenia jego wyrazu twarzy straciłem ten zapał. Lekarz oznajmił, ze organizm Ross był zbyt słaby a mała urodziła się zbyt wcześnie i chociaż jeszcze oddycha, może tego nie przeżyć. To były najgorsze dni w moim życiu. Traciłem wszystko, co miałem, nie mogąc nic z tym zrobić i nie mogąc temu zapobiec, chociaż tak bardzo chciałem… - miętosił swoja czapkę dłońmi, daszek był już prawie połamany
Niewiele myśląc, położyłam swoja dłoń na jego niespokojnych dłoniach. Szybko podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.
- Rozumiem jak to jest… - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć
Słaby uśmiech zagościł na jego ustach, po chwili jego dłonie uspokoiły się i przytuliły mnie do niego.
- Naszczęście chociaż jeden cud się stał i Apple przeżyła. – zaczął kontynuacje po chwili – Jest równie śliczna, jak Ross… - zamyślił się na chwile – Oczywiście, nie mogłem polecieć do Sidney. W ogóle nie poszedłem do szkoły. Odwołałem umowę z Play Dead i postanowiłem wychowywać moja małą. Na początku było ciężko, trzeba było karmić ja sztucznie. Dużo czasu spędziła w szpitalu, ale kiedy skończyła roczek, jej organizm tak dobrze się spisywał, że byłem o nią w stu procentach spokojny. Wtedy Carlos zaproponował mi, że się nią zajmie razem z rodzicami i Malc’em, jego dziewczyną – uśmiechnął się pod nosem – Wszyscy uwzięli się na mnie, powiedzieli, że w trosce o przyszłość małej musze przynajmniej skończyć liceum. Zacząłem wiec edukacje rok później. Tak, jestem staruchem, mam 19 lat, nie jak Alex, 18. Play Dead ucieszyło się, że postanowiłem jednak do nich dołączyć, bo przechodzili poważny kryzys. Chociaż tak naprawdę, nikt nigdy nie pytał, skąd wziął się ten rok niezdecydowania. I tak właśnie… To ostatni rok. Niedługo wrócę tu na stałe i będę z moja małą królewna przez cały czas – skończył i uśmiechnął się naprawdę szeroko
- Nie mogę uwierzyć, że byłeś tak silny, jestem pełna podziwu – również się uśmiechnęłam
- Ale przecież to tak jak Ty. Ty też jesteś silna. Minęło parę miesięcy, a Ty już się pozbierałaś…
- To zawsze zasługa wsparcia. Gdyby nie Ty, wciąż byłabym tym samym załamanym, słabym człowiekiem – teraz to ja go przytuliłam – Dziękuję, ze mi to opowiedziałeś…
- Dziękuję, ze chciałaś mnie wysłuchać…
Po tej szczerej rozmowie, oboje zdecydowaliśmy, że jednak jesteśmy zmęczeni i wróciliśmy do domu. Nie mogliśmy jednak przestać o tym rozmawiać, nie potrafiłam przestać pytać o różne sprawy a on cierpliwie odpowiadał. Wstecznie oboje zasnęliśmy w ubraniach, na jego łóżku. Początkowo byłam naprawdę w szoku. Każdy by był, po takiej opowieści…
Późnym popołudniem obudził nas Carlos. Przyszedł przedstawić mi Malcolma, który okazał się równie sympatyczny i uprzejmy. Przez chwile naprawdę pozazdrościłam Louisowi tego wsparcia. Myśli o jego próbach poderwania mnie zaczęły wydawać mi się absurdalne, wtedy byłam już tego pewna. Później przyszła Apple. Jej tatuś opowiedział mi, że mówi tak na nią, bo sama chciała tak być nazywana, ponieważ zawsze miała problemy z wymówieniem swojego prawdziwego imienia. Na początku wciąż się mnie wstydziła, ale później już jej przeszło. Porysowaliśmy trochę razem, we trójkę, bo Malc i Carl pojechali na zakupy. To było ich zadanie, ponieważ rodzice nigdy nie mieli na to czasu. Kiedy przyszedł wieczór – czas na sen, Apple powiedziała, że chce zostać w pokoju Louisa, to było dla mnie oczywiste. Jednak, kiedy chciałam iść do swojego pokoju, złapała mnie za wskazujący palec swoją drobna raczka i powiedziała, że chce spać z nami. Cóż mi pozostało innego, niż gniecenie się cała noc na niewielkim łóżku razem z Louisem i Apple pomiędzy nami.
- Chyba Cię polubiła – szepnął Louis w środku nocy
Chyba jasne, że żadne z nas nie zmrużyło oka, za to mała spała w najlepsze…

Tym razem troche mniej wesoło...
Podoba sie? Yellow_Light_Colorz_PDT_02


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez trampeczka, a co xD dnia Czw 13:19, 05 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ponczek
Fan/ka jednej piosenki SP


Dołączył: 21 Lip 2005
Posty: 5603
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z piekarnika =='

PostWysłany: Czw 14:33, 05 Cze 2008    Temat postu:

głupie pytanie xP
oczywiście, że się podoba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magdara
Administrator


Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 7166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowy Targ
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Czw 14:39, 05 Cze 2008    Temat postu:

haaa wiedzialam ze to jego corka

chce wiecej

PIEKNIE!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarx.
Zbieram pieniądze na plakietkę SP


Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:37, 10 Cze 2008    Temat postu:

no no zaje.
napisz książke normalnie kiedyś ;d


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trampeczka, a co xD
Mam autografy członków z SP


Dołączył: 24 Cze 2005
Posty: 7359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nienacka
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Czw 10:40, 12 Cze 2008    Temat postu:

Chyba ostatnia prze 3 miesieczna przerwą Yellow_Light_Colorz_PDT_14

Wczesnym rankiem Apple wstała do przedszkola a my oboje odetchnęliśmy z ulgą. Oczy same nam się zamykały, ale Louis jeszcze musiał ubrać małą, bo ta powiedziała, że nikomu innemu ubrać się nie da. Kiedy wrócił do pokoju, ja spałam już jak zmordowany żołnierz po kilku letniej wojnie zbrojnej. Kiedy się obudziłam, Louisa nie było w pokoju. Wstałam i poszłam go poszukać. Stał przy kuchence i pichcił w samych bokserkach i w mokrych włosach. Mój wzrok przykuł siedzący na blacie standardowo chudy farbowany brunet w szerokiej czapce z daszkiem, zielonych rurkach i czarnej koszulce jakiegoś demonicznego zespołu. Na kuchennej podłodze, tuz pod jego stopami spoczywała jego deska z firmowym papierem ściernym, „kolejny szpaner” – pomyślałam. Nim jednak się ujawniłam, przyjrzałam się nieco Louisowi. Jego ciało wiele się nie zmieniło od czasu, kiedy widziałam je pod moja umywalką. Ale wtedy widziałam jedynie jego lewy profil. Teraz widziałam prawy i kawałek placów. Dostrzegłam parę tatuaży, którymi nigdy się nie chwalił. Najwyraźniej musiały cos znaczyć, ale ja nie rozumiałam żadnego z nich.
- Odziałbyś się, Lafiryndrze – bez większego namysłu podeszłam do niego i strzeliłam z jego gumki od bokserek
- Ała! – podkreślił ostatnia sylabę – To w trosce o Twoje śniadanie, ok.? – wyburzył z dziecięcą pretensja – A tak w ogóle – spojrzał na chłopaka na blacie – To jest wujek małej Apple – przedstawił mi go w ten sposób, prawdopodobnie, aby nie musieć późnej tłumaczyć, że to młodszy brat Ross
- Candy
- Victoria
Podaliśmy sobie ręce i wymieniliśmy uśmiechami. Nie wiem, czy zdążył to ktokolwiek zauważyć, ale w moim nowym środowisku prawie nikt nie mówił swojego imienia, wszyscy posługiwali się zdrobnieniami, przekształceniami, albo ksywami. Pamiętacie Louis’a? Key – Ef… Cokolwiek…
Zjedliśmy razem przyrządzone przez Louisa śniadanie. Wujek Candy okazał się bardzo miły. Dowiedziałam się, ze jest moim rówieśnikiem i tak samo jak ja uważa, że Rodney Mulle jest mistrzem. Zapunktował tym u mnie. Po śniadaniu, zjedzonym w prawdzie o godzinie szesnastej, poszliśmy do tego ów nędznego skate parku, jednak tym razem już jeździliśmy. Ja i Louis mieliśmy długą przerwę, ale i tak szło nieźle. Nigdy wcześniej nie widziałam go w akcji i naprawdę mnie zatkało. Już nie dziwiło mnie, dlaczego temu całemu Play Dead tak bardzo zależało na nim. W sumie całe ferie minęły nam podobnie. Poznałam Nowo Zelandzką ekipę Kapucyna: Ryana i Justina - hardkorowych bliźniaków, którzy nie wyglądają jak bracia, Nath’a - walniętego piromana, który na imprezach lubił podpalać włosy na nogach swoich śpiących kolegów, DommyDick’a – luzaka z naprawdę dużym autorytetem wśród znajomych, Bena o dwóch twarzach – intelektualistę za dnia, imprezowego zwierzaka nocą, Aniel pozoru zwykłego nudziarza, Angel – delikatną w budowie dominatorkę, która w jednej chwili potrafiła sprowadzić wszystkich do pionu, Geek’a – na którego szkoda słów i oczywiście Candy’ego. Szybko zaakceptowali mnie jak swojego. To była naprawdę zgrana paczka. Chodziliśmy wszędzie razem. Co wieczór gdzieś. Jak nie na imprezę, to do skate parku. Pierwszy wariant jednak miał przewagę. Za to w dzień, codziennie spędzaliśmy czas z Apple, wychodziliśmy dopiero, kiedy zasnęła i przenieśliśmy ja do jej łóżka, w pokoju Malc’a i Carlosa. To było życie na pełnych obrotach. Brakowało mi tego przez te długie miesiące nudy. Ostatniego wieczoru poszliśmy na domówkę do Angel. Jej rodzice byli dziani i mieli niezłą chałupę z ogromnym ogrodem wyposażonym w basen. Na około było porozstawianych parę amatorskich ramp i mały podest, na którym odbył się pierwszy koncert zespołu Ben’a. Zabawa byłą świetna. Klimat odpowiedni. Wtedy trochę mnie poniosło…
W swoim zespole Ben grał na gitarze i śpiewał. Ten zespół miał jeszcze drugiego gitarzystę, Matt’a, perkusistę Nail’a i basistę… Basistę Tom’a. Nie wiem, co mi odbiło, może to przez duże stężenie alkoholu w mojej krwi, bo piliśmy prawie codziennie. Ale kompletnie strąciłam kontrole, kiedy go poznałam…
Nie powiem, był dość chwytliwy. Błyskotliwy, przebiegły, lekko zarozumiały. Czym on mi imponował? Nie wiem…
Poznaliśmy się bliżej, kiedy skończyli grać i zeszli ze „sceny”. Oddzieliłam się od Louisa, który pilnował mnie zawsze na wszystkich imprezach, tym razem gdzieś zniknął. Tom chyba to zauważył i szybko zdecydował się mną zaopiekować…
- Hej Viki – podszedł do mnie, kiedy samotnie sączyłam kolejnego drinka na uboczu
- Cześć Tom – odparłam leniwie, siadając w bardziej pionowej pozycji, bo już niemalże leżałam
- Jak wieczór? – naprawdę byłam mu z góry wdzięczna, że nie zaczął rozmowy „Co taka piękna dziewczyna robi sama w tak uroczy wieczór” czy cos podobnego
- Dobrze – odpowiedziałam nie odlepiając wzroku od moich butów
Chciałabym opowiedzieć to ze szczegółami, ale nikt nigdy nie chciał mi ich opowiedzieć…
Tyle, co pamiętam to to, ze obudziłam się rano z nim w łóżku, naga i wlepiona w niego. „Co ja zrobiłam?” przyszło mi na myśl. Po chwili przyszła też odpowiedź. „Porażka…”
Wyleciałam stamtąd czym prędzej, po czym zorientowałam się, że nadal jestem w domu Angel i nie mam pojęcia jak z niego trafić do Louisa. Przy wyjściu spotkałam jednak Aniel…
Na początku chyba chciała powiedzieć cos zabawnego, ale kiedy zobaczyła mój przerażony wzrok, zmieniła podejście…
- O matko, Viki. Co się stało? – spytała przestraszona
- Gdzie jest Louis? – spytałam słabym głosem
- W ogrodzie z resztą, chodź – wzięła mnie za rękę i zaprowadziła za dom, gdzie siedziała cała nasza paczka
Musiałam wyglądać jak siedem nieszczęść, bo na mój widok wszystkim miny zrzedły. Postanowiłam udawać, że nic się nie stało. Spróbowałam się uśmiechnąć… Bez oczekiwanego efektu…
Wszyscy, jak siedzieli i gadali w najlepsze, tak zamilkli, jak mnie zobaczyli. Aż głupio mi było. Nagle Louis poderwał się gwałtownie i podszedł do mnie.
- Czy cos się stało, Viki? – podszedł bardzo blisko mnie, tak, że stykaliśmy się czołami, on oczywiście musiał się znacznie pochylić
- Nie, nie… - nie miałam zamiaru mu tego opowiadać, musiałam wymyślić cos wiarygodnego – Ja po prostu… obudziłam się w nowym miejscu i nic nie pamiętałam co się działo i nie wiedziałam, gdzie jesteś – aż głupio mi było zgrywać dziecko z dałem, tym bardziej, kiedy on uwierzył i przytulił mnie mocniej
- Cały czas byłem niedaleko, nie masz czego się bać, nie zostawiłbym Cię przecież – pogłaskał mnie po głowie, niczym małą Apple, kiedy ta potykając się na schodach, zdarła sobie skórę na kolanku
- Chodźmy stąd już – poprosiłam, odklejając się od niego, chciałam zniknąć stamtąd jak najszybciej
Louis posłusznie pożegnał się z ludźmi i umówił na wieczór, wszyscy mieli odprawić nas z lotniska. Czułam się okropnie, idąc do domu. Nie wiedziałam co robić i co właściwie chcę osiągnąć, zachowując to w tajemnicy, która i tak nie trwała długo…
No tak, myślący człowiek na kacu nigdy nie zwiastował niczego dobrego… To było proste do przewidzenia, że przecież Tom wyjdzie z założenia, że nie ma się czego wstydzić…
Ale Louis nie był przecież głupi, cos podejrzewał. Parę razy pytał mnie, kiedy się pakowaliśmy, czy na pewno wszystko ok…
- Wiesz, że mi możesz powiedzieć o wszystkim, prawda? – spytał
- Wiem… - odpowiedziałam a po chwili zobaczyłam jego zawiedziony wzrok, ze i tym razem nic nie wskórał
- To dobrze, chcę, żebyś zawsze o tym pamiętała – dorzucił i rozpoczął długą falę milczenia
Milczeliśmy cały dzień. Atmosfera była tak dziwna, że już chciałam pęknąć i powiedzieć mu. Ale wtedy nastał wieczór i przyszli po nas. Maszerowaliśmy tak dumnie przez pół miasteczka, eskortowani przez grupę młodych skater’ów. W pewnym momencie, kiedy Louis zajęty był rozmowa z Geek’iem, podeszła do mnie Angel i mocno szarpnęła za rękę.
- Aleś dała, młoda – szepnęła pod nosem
Spojrzałam na nią wzrokiem pragnącym wyjaśnień.
- Tom powiedział wszystkim. Dlaczego Ty nam nie powiedziałaś?
- Żartujesz? – oburzyłam się nie panując nad tonem głosu – Czym miałam się chwalić?
- Że zaliczyłaś – odpowiedziała zadziornie
- Faktycznie, osiągnięcie…
- Dlaczego traktujesz to tak poważnie? – on na serio się zdziwiła
Z wrażenia przystałam. Reszta odeszła trochę, jedynie Ben obrócił się, żeby zobaczyć co z nami, ale Angel machnęła mu ręką, żeby szedł dalej.
- Jak wyglądał Twój pierwszy raz, Angel?
Złapała mnie za rękę i kazała iść dalej.
- Słuchaj, mała. Teraz ciężko Ci to będzie zrozumieć, ale… Seks to jest jakieś strasznie ważne przedsięwzięcie. To normalne zaspokojenie ludzkiej potrzeby fizjologicznej. Czy czujesz wyzuty sumienia, kiedy Majki dzwoni?
- Co?
- No Majki… to taki kryptonim działania klozetowego…
Nie mogłam powstrzymać głośnego śmiechu.
- Nie śmiej się. Geek zawsze płacze w takich momentach, że znowu traci cześć siebie. Ogólnie to wierzy chyba, że przez to ludzie umierają… - zrobiła przerwę, bo chwilowo mój śmiech ja zagłuszył
- Jeden czy dwa?
- Głównie dwa… może jeden też… To tylko jeden z milionów powodów, dla których tak go nazwaliśmy, wierz mi – zaśmiała się - Wiec uszy do góry, Viki. To żadna katastrofa. Ciesz się, że zrobiłaś to z Tom’em… - rozmarzyła się
Tom był niezłą partia, nie mogłam zaprzeczyć…
- I tak nic nie pamiętam – burknęłam pod nosem, chociaż humor znacznie mi się poprawił
- No to już zupełnie nie rozumiem czym się martwisz – obcięła mnie ręką za ramiona ruszyłyśmy szybciej, bo nieco oddaliłyśmy się od grupy.
Kiedy byliśmy na miejscu, wszyscy zauważyli moja poprawę humoru. Louis miał już lepszy nastrój, ale wciąż był trochę milczący. Postanowiłam, że w samolocie powiem mu wszystko. Pożegnaliśmy się wiec z grupa i obiecaliśmy przylecieć na wakacje. W samolocie oczywiście opowiedziałam wszystko. Poszło łatwo. Nie miał do mnie o nic wyrzutów, ale wciąż był taki nie swój, myślałam, ze to mimo wszystko przeze mnie…
- Louis… - szturchnęłam go, bo od pięciu minut wpatrywał się w gumę do żucia przyklejoną na sąsiednie siedzenie – Czy wszystko ok.?
- Możesz powtórzyć ostatnie zdanie swojego opowiadania? – powiedział półprzytomnie
- Tom mnie przeleciał…? – nie wiedziałam o co mu chodzi
- Ja też… – powiedział, ledwo ruszając wargami
- Co? Co Ty też? Ty też mnie przeleciałeś? – zaśmiałam się, bo to było niedorzeczne – Louis, mówię do Ciebie! Patrz na mnie wreszcie!
- Nie, nie Ciebie – uśmiechnął się lekko pod nosem – Ale inna dziewczynę. Przeleciałem ja…
Teraz to już nic nie rozumiałam. Najpierw Angel mi mówi, żebym nie przejmowała się pierwszym razem, którego nie pamiętam, a następnie młody tatuś, Louis zachowuje się jak żywy trup, bo przeleciał jakąś dziewczynę? Czy ludzie na tym kontynencie nie są dziwni?

Gówniana troche, sorry Yellow_Light_Colorz_PDT_14


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magdara
Administrator


Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 7166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowy Targ
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Czw 12:22, 12 Cze 2008    Temat postu:

oooozesz kuuuurde :O:O aaaa



ale nieee 3 mies przerwy??? :(:(:((:(:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
źą
Byłem/Byłam na koncercie SP


Dołączył: 08 Sie 2005
Posty: 4398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: city of devils
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Czw 15:51, 12 Cze 2008    Temat postu:

aleś namieszała kochanie
weź nie wytrzymam trzech miechów, przesyłaj mi następne odcinki pocztą! XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magdara
Administrator


Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 7166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowy Targ
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Czw 16:12, 12 Cze 2008    Temat postu:

młoda napisał:
aleś namieszała kochanie
weź nie wytrzymam trzech miechów, przesyłaj mi następne odcinki pocztą! XD


haha mnie teeeeez Yellow_Light_Colorz_PDT_09


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trampeczka, a co xD
Mam autografy członków z SP


Dołączył: 24 Cze 2005
Posty: 7359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nienacka
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Czw 16:46, 12 Cze 2008    Temat postu:

Hahaha, ok, ale na koszt odbiorcy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Litha
Administrator


Dołączył: 07 Lip 2005
Posty: 13740
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Kielce

PostWysłany: Czw 17:10, 12 Cze 2008    Temat postu:

Nie ma sprawy, Trampka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magdara
Administrator


Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 7166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowy Targ
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Czw 17:47, 12 Cze 2008    Temat postu:

hahah dobra xDD moge placic w naturze? lol2

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
trampeczka, a co xD
Mam autografy członków z SP


Dołączył: 24 Cze 2005
Posty: 7359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nienacka
Płeć: dziewczyna

PostWysłany: Czw 18:26, 12 Cze 2008    Temat postu:

pogadasz z listonoszem - na pewno sie zgodzi

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ponczek
Fan/ka jednej piosenki SP


Dołączył: 21 Lip 2005
Posty: 5603
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z piekarnika =='

PostWysłany: Pią 17:17, 13 Cze 2008    Temat postu:

Pierdolenie Trampka. Trzy miesiące, też coś... Napewno znajdziesz jakiś sposób, żeby coś dorzucić

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarx.
Zbieram pieniądze na plakietkę SP


Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:49, 16 Cze 2008    Temat postu:

hahah
ja tez chce ;d!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Simple Plan Strona Główna -> Twórczość własna II Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin